Gdzieś teraz dla kogoś szumią bezustannie fale, wiatr wypełnia białe żagle i szepcze o nieodkrytych lądach. Gdzieś w głębinach budzą się różne stwory żeby zaczaić się pod powierzchnią na uważnego obserwatora. A ja śnię o gładkiej tafli morza i lodach skrzących się w świetle gwiazd i Księżyca. O mrozie, w którym oddech unosi się jak dym z gorejącego serca. O dzikich mieszkańcach tych odludnych miejsc, gdzie tylko szczerość ma sens, bo prawda to życie a kłamstwo to śmierć. O miejscu, w którym wśród setek odcieni bieli nie ma szarości. Nie ma chciwości. Nie ma zbytku. Nie ma pieniędzy. Jest za to wszystko. I ta magiczna cisza, która rozbrzmiewa muzyką lodowego świata. I w tej ciszy i w tym bajecznym krajobrazie czuję. Czuję skostniałe palce, mróz na twarzy szczypiący w oczy, czuję ciepło drugiego człowieka, przyjaciela, z którym mogę dzielić ten czas. Świat mnie zachwyca a piękno tej chwili wzrusza aż do łez.
Aż wreszcie zorza polarna daje znak, że czas przestać śnić. I budzę się, gotowa do dalszej drogi, bo wiem dokąd iść. I śmiać mi się chce, bo przecież gdzieś dla mnie bezustannie szumią fale i wiatr przynosi ich szept…
0 Comments