Nie tym razem!

Płyniemy do krainy, w której nie umiemy żyć. Jedyni ludzie, którzy w pełni zaadaptowali się do życia w tym miejscu, nie patrzą za daleko w przyszłość. Bo i trudna ta przyszłość się rysuje. Zgnieceni między podległością wobec Danii, a nienasyconym głodem innych państw, w tym zalewających świat Chin. Muszą się rozwijać, chcąc przetrwać, a powrót do przeszłości jest już niemożliwy. Ale rozwój ten może potencjalnie oznaczać tyle samo strat co zysków. W dłuższej perspektywie czasowej może nawet więcej strat. Utrzymującym się z polowań myśliwym ograniczamy możliwości przeżycia z własnej pracy – pracy, która jest tu życiem, sposobem przetrwania. W zamian, jako cywilizacja, dajemy alkohol, tytoń, cukier, biedę, telewizję, social media, prostytucję i przestępczość. A potem płyniemy tam na wakacje, zobaczyć, dotknąć tego skrawka nie skażonego jeszcze za bardzo. Nami. Naszą cywilizacją i naszymi ‘osiągnięciami’.

Ale Arktyka nie zawsze stoi otworem. Nie umiemy poruszać się po niej bez względu na pogodę – w każdych warunkach. Nie umiemy tu żyć. Umiemy tu wpaść na chwilę przy sprzyjających warunkach pogodowych. A na te mamy ograniczony mocno czas. Liczymy, że Arktyka nas przyjmie, wpuści, ugości, pokaże swoje skarby najcenniejsze, i ludzi, którzy żyją z nią w zgodzie (próbują, mimo rzucanych im przez ‘świat zachodni’ kłód pod nogi), a potem wypuści i pomacha na pożegnanie. Liczymy na łut szczęścia i planujemy, dużo planujemy. Ale Arktyka ma swoje własne plany, i czasem mówi ‘sprawdzam’ do takich jak my. ‘Ile jesteście w stanie zrobić, żeby się tu wedrzeć?’ Ile zaryzykować. I różnie bywa. Niektórzy dużo, raz, drugi próbując przez lód pchać się do krainy, z której może nie być dla nich łatwego odwrotu. Niektórzy ryzykują jachtem, zdrowiem, życiem nawet w skrajnych przypadkach. Czasem się udaje i zostają bohaterami, głównie we własnych oczach. Czasem po prostu cieszą się, że dostali szansę zajrzeć na moment do tej krainy, docenić jej piękno ale i surowość i grozę. Niektórych Arktyka po prostu przyjmuje, otwierając drogę przez lód. Płaczą wtedy niekiedy ze wzruszenia, że tak pięknie, że tak smutna, niepewna przyszłość tego miejsca, że tak niechlubna przeszłość, że czas teraźniejszy tak krótki i trzeba wracać. Czasem nie wracają, czasem wracają ale nie o własnych siłach. Zwykle zmienieni. Każdy coś tu zostawia, choćby serca okruch czy duszy skrawek. Potem chce się już ciągle i na nowo wracać i wracać znów w Arktykę. Niby kolejna podróż, ale jednak Powrót. Jakby siła wyższa ciągnęła. Ale jedna ciągnie, a druga powstrzymuje i woła ‘Nie tym razem!’ Jak do nas teraz. Woła niemo wśród szmerów lodu, mgły, wiatru pchającego te lodowe rzeźby jedna na drugą. I choć korci, choć przyciąga i mami, trzeba zawrócić, i odsunąć w czasie, do następnego razu.

I tak cudnie było zapukać do bram, zobaczyć szczyty gór ponad mlecznym pasem mgieł, zobaczyć spiętrzony po horyzont lód, biały, błękitny, szary. Przywitać się, choćby na odległość, i pożegnać się, ze spokojem ducha i czystym sumieniem podjętych prób, obrać kurs na południe. Do następnego razu, Grenlandio!!

Polecane lektury:

  1. Migot. Z krańca Grenlandii – Ilona Wiśniewska
  2. Lud. Z grenlandzkiej wyspy – Ilona Wiśniewska
  3. Nieuchronny podbój świata po chińsku – Juan Pablo Cardenal, Heriberto Araújo
  4. The first crossing of Greenland – Frodtjof Nansen