Jakoś z tym wracaniem tak zawsze jest, że szybciej się ono odbywa niż droga ‘tam’. I choć to przecież nie koniec przygód i nie ostatnia, mam nadzieję, wizyta na Grenlandii, to żal było myśleć o kursie na wschód, z powrotem na Islandię. Patrząc w ślad torowy, błyszczący daleko za jachtem w promieniach słońca, obiecywałam sobie, że tam wrócę. Najchętniej na dłużej. Niebezpieczne te północne regiony…
Zanim jednak z powrotem dotarliśmy do Reykjaviku, wiatry pognały nas najpierw na Vestmannaeyjar, gdzie zażyliśmy w końcu porządnej kąpieli na znajomym już dobrze basenie. (Z jakiegoś powodu zawsze nam mówią, że trzeba się najpierw porządnie wymyć, koniecznie na golasa! Czyżbyśmy sprawiali nieczyste wrażenie??…) Tym razem zamiast wulkanu, wybrałyśmy się z Magdą na spacer w poszukiwaniu puffinów na zachodnich, niezwykle malowniczych pagórkach (jest to jedyny szlak na wyspie oznaczony jako wymagający górskiego obuwia). Ostre granie i strome zbocza opadające do morza to piękna sceneria do podglądania ptaków, które ponoć licznie tam gniazdują. Tylko, że wszystkie akurat gdzieś wybyły. Spotkaliśmy je później na wodzie, wypływając z portu. Jak na placu zabaw bawiły się wśród fal na wzburzonym morzu. Setki, tysiące tych słodziaków szalejących wokół jachtu…
Ostatnia prosta i finito. Zamiast końca jednak, nastąpił początek krótkich, acz intensywnych islandzkich wojaży. Przesiedliśmy się bowiem na cztery kółka i ruszyliśmy w poszukiwaniu gorących źródeł, co by ukoić zmęczone członki po trudach żeglarskiej przygody. Poranna kąpiel w gorącej wodzie większą przyjemność sprawia gdy wokół deszcz, mgły i zawieja. Pochmurna, szara pogoda ukazała inne, choć równie piękne oblicze Islandii. A może by tak na Islandię też kiedyś na dłużej? Jest tyle pięknych miejsc do malowania z natury, a tak tylko człowiek pędzi przez nie, pstryka i pstryka migawkami i potem wszystko pamięć przeinacza, upiększa, upraszcza, ujmuje…
Owe trzy dodatkowe dni na relaks i spacery w bajecznych krajobrazach były miłym akcentem i pozwoliły na nieco łagodniejszy powrót do rzeczywistości po rejsie. Całe szczęście to dopiero połowa lata i do Danii wracałam jedynie przepakować plecak! Kolejny przystanek: Estonia!
0 Comments